Jak zadbać o swój patent. O zagrożeniach i niedogodnościach związanych z ochroną wynalazków
Co należy zrobić, żeby nasze odkrycie pozostało nasze i żeby, oprócz chwały, przyniosło nam także pieniądze? O konieczności zabezpieczenia swoich wynalazków na antenie Akademickiego Radia LUZ opowiadają: rzecznik patentowy, prawnik i notariusz
Masz innowacyjny pomysł, z którym chcesz się udać do przyszłego inwestora i zastanawiasz się, w jaki sposób prawnie można się zabezpieczyć przed ewentualną jego kradzieżą? Wiktor Rainka, prawnik warszawskiej kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy wyjaśnia, że prawo autorskie nie będzie chronić pomysłu, który jest w głowie. Będzie go chronić, dopiero wtedy, gdy zostanie przepisany na papier. - Idee nie są zupełnie chronione prawem autorskim – mówi prawnik.
Wiktor Rainka: - Jeżeli natomiast chodzi o prawo własności przemysłowej, to tam są prawa do patentów, do znaków towarowych, oznaczeń. Wiele różnych tworów myślowych możemy rejestrować w urzędzie patentowym. Tylko, że ta ochrona przysługuje dopiero od momentu rejestracji i dopiero od tego momentu możemy się bronić.
Jeżeli pomysł mamy tylko w głowie, to często zawiera się oświadczenia o poufności. Są to albo oświadczenia albo umowy, w których zaznaczamy, że zaraz (np. na tym spotkaniu) przedstawiony zostanie pewien pomysł i druga strona zobowiązuje się, że jeżeli nie zdecyduje się zawrzeć z nami umowy i ten pomysł wykorzysta, to będzie zmuszona zapłacić nam karę umowną, odszkodowanie. - W mojej opinii tak naprawdę ciężko jest dochodzić przed sądem swoich praw z tytułu takich oświadczeń – mówi Wiktor Rainka. – Bo przed sądem musimy wykazać, że takie oświadczenie zostało złożone i musimy wykazać, że właśnie ten pomysł przedstawiliśmy danej osobie. A przecież są to najczęściej rozmowy między paroma osobami, w zamkniętym pokoju i tak naprawdę ciężko jest udowodnić przed sądem jakimiś środkami dowodowymi, że chodzi o ten pomysł. Takie oświadczenia mają tak naprawdę efekt bardziej psychologiczny, bo jednak świństwem jest, w przypadku podpisania dokumentu, robić takie rzeczy.
Kradzieże jednak się zdarzają. – I wtedy przychodzi nam z pomocą Kodeks Cywilny ze swoimi podstawowymi rozwiązaniami dotyczącymi ochrony dóbr osobistych – mówi prawnik. - Kodeks Cywilny mówi bowiem, że dobrem osobistym człowieka jest jego twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska. I na tej podstawie, nawet nie mając żadnych praw do tego naszego tworu, który jest jeszcze pewnym zalążkiem, pomysłem, można próbować przekonać sąd, że osoba, która nam to zabiera (nasze pomysły, naszą inwencję) i zarabia jeszcze na tym, tak naprawdę narusza nasze dobra osobiste.
Wiktor Rainka: - Wtedy moglibyśmy dochodzić typowych roszczeń osobistych, tzn. zaniechania takich działań, opublikowania oświadczenia, najczęściej są to przeprosiny np. w jakiejś ogólnopolskiej gazecie i zapłaty zadośćuczynienia za krzywdę, którą nam ta osoba wyrządziła.
Czy przed spotkaniem z inwestorem warto pójść do notariusza?
- Warto mieć jakiś dowód, że ten utwór został stworzony, przede wszystkim na rzecz procesu sądowego, w którym (jeżeli ktoś naruszy nasze prawa do utworu) musimy wykazać, że to my go stworzyliśmy – mówi Leszek Zabielski, notariusz w Warszawie, były członek Krajowej Rady Notarialnej. - Można na świadka powołać notariusza i to na pewno ułatwiłoby naszą sytuację dowodową – dodaje.
Oczywiście autor, twórca, wynalazca, musi swoją myśl przelać na papier. - Wtedy notariusz będzie miał szansę, by to dzieło, które ma wyraz materialny, zebrać w takie opracowanie, spiąć wszystko pieczęciami notarialnymi i opatrzyć tzw. datą pewną – mówi Leszek Zabielski. - Wtedy w sensie urzędowym notariusz wykazuje, że danego dnia, dane dzieło, wytwór ludzkiej myśli został okazany notariuszowi, czyli przedstawiony jako dzieło skończone. Data pewna potwierdza, że dana osoba, w danym dniu tym dziełem dysponowała.
Leszek Zabielski: - W papierach złożonych notariuszowi musi się znaleźć opis maszyny czy urządzenia, które stworzyliśmy, łącznie z rysunkami technicznymi, oraz opis jej działania. Że nie wspomnę o odpowiedzi na pytanie, do czego służy. Te dwa elementy: sposób zbudowania, łącznie z rysunkami i sposób działania muszą być w tych materiałach przedstawione.
Podstęplowanie datą u notariusza pomaga w ewentualnych sporach z pracodawcą czy konkurentem - Możemy w sposób urzędowy przed sądem wykazać, iż mam dowód urzędowy, że danego dnia byłem dysponentem tego dzieła, utwory czy wytworu myśli ludzkiej – tłumaczy notariusz.
Jakie kary mogą grozić osobie, która podkradnie nasz pomysł? - To jest kradzież własności intelektualnej, kary mogą być nawet bardzo duże – mówi Leszek Zabielski. - W krajach zachodnich te kary są bardzo wielkie, u nas z roku na rok są coraz poważniejsze, dlatego, że one uwzględniają już nie tylko samą kradzież, ale również utracone przyszłe korzyści – dodaje.
Okazuje się jednak, że nie zawsze mamy prawo dysponować swoim pomysłem. Do kogo więc na uczelni należy prawo do wynalazku i kiedy będziemy musieli zadowolić się tylko tytułem twórcy – wyjaśnia Joanna Bocheńska, rzecznik patentowy z zespołu rzeczników patentowych przy Politechnice Warszawskiej.
Joanna Bocheńska: - Pierwszy ruch zawsze wychodzi od twórców, którzy pracując nad jakimś tematem, jeśli uznali, że to rozwiązanie, które opracowali, nosi cechy wynalazku lub wzoru użytkowego, przychodzą do nas [zespołu rzeczników patentowych – red.]. Na uczelni mamy cały zespół twórców, którzy mają po kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt wynalazków i oni tę procedurę znają bardzo dobrze. Przychodzą więc do nas od razu z gotowym projektem, przeniesionym na papier i zostawiają go u nas. My po zapoznaniu się z wstępnym projektem zgłoszenia umawiamy się z twórcą, przedstawiamy swoje wątpliwości, zadajemy pytania.
Komu się należy prawo do wynalazku jeżeli jest to student?
Pierwotnie prawo do uzyskania patentu na wynalazek albo prawa ochronnego na wzór użytkowy, przysługuje twórcy. Ale w przypadku dokonania wynalazku w wyniku wykonywania przez twórcę obowiązku ze stosunku pracy, czyli jeżeli mamy do czynienia z pracownikiem uczelni, który dokonał wynalazku w trakcie godzin pracy, to prawo do wynalazku należy się pracodawcy. Natomiast twórcy oczywiście należy się niezbywalne prawo do wymieniania go jako twórcy – tłumaczy Joanna Bocheńska. - Mamy więc tu podstawowe ograniczenie. Również w umowie między przedsiębiorcami może być określony podmiot, któremu przysługiwać będą prawa, jeżeli dwa podmioty współpracują ze sobą w ramach jakiejś umowy i to komu będzie przysługiwał wynalazek powinna regulować właśnie umowa i powinna być zawarta zanim się przystąpi do prac – dodaje.
Joanna Bocheńska: - Natomiast jeśli chodzi twórców, którzy są studentami lub doktorantami, sytuacja jest dosyć skomplikowana. Magistrant nie jest ani pracownikiem uczelni, ani również nie wykonuje pracy magisterskiej na podstawie jakieś określonej umowy. Z drugiej strony korzysta z pomocy promotora, ze sprzętu uczelni. Zdarzają się sytuacje, że w ramach pracy magisterskiej powstają rozwiązania, które jak najbardziej nadają się do ochrony i wtedy powstaje problem, bo prawo do wynalazku należy się twórcy, czyli magistrantowi, ale on korzystał z całej bazy uczelni, jak również z wiedzy swojego promotora. I oczywiście taki twórca może zgłosić to rozwiązanie sam, przy czym musi się liczyć z tym, że jeśli zgłasza to rozwiązanie sam, to również będzie ponosił wszelkie związane z tym koszty. Najczęściej jest tak, że twórcy przekazują swoje prawo uczelni i jeśli uczelnia jest zainteresowana, to zgłasza to jako swoje rozwiązanie, wymienia magistranta jako twórcę i ponosi wszelkie koszty.
Co się dzieje z patentem, kiedy pracownik naukowy skończy swoją karierę naukową na uczelni? – Nic, ponieważ patent jest własnością uczelni, a twórcy są wymienieni jako twórcy i pozostają nimi bez względu na to czy pracują na uczelni, czy nie. To niczego nie zmienia, twórca zawsze pozostaje twórcą – tłumaczy Joanna Bocheńska.
Cała rozmowa na platformie AZON: https://zasobynauki.pl/zasoby/jak-zadbac-o-swoj-patent,13660/