Aktualności

Wrocławska kranówka

Nasza wrocławska kranówka od wielu lat nadaje się do picia. Zwykle się nad tym nie zastanawiamy, ale ona jest na każdym etapie produkcji dokładnie kontrolowana, spełnia wszystkie normy polskie i międzynarodowe – mówi Edyta Turniak z MPWiK. Razem z Kamilem Chmielem była gościem Akademickiego Radia Luz

Rozmawiają o nowych technologiach uzdatniania wody, aplikacjach pozwalających szybko reagować na awarie i zmianach zachowań konsumentów w czasie pandemii. Rozmowa została zarejestrowana 16 października 2020 roku z okazji „Made in Wrocław” - corocznego przeglądu wrocławskich pomysłów, technologii, innowacji i została zdeponowana na platformie AZON - https://zasobynauki.pl/zasoby/wroclawska-kranowka,62632/


Woda we Wrocławskich kranach pochodzi z rzeki Oławy, dodatkowo zasilanej Nysą Kłodzką. – Tę wodę trzeba oczyścić ze wszystkich mikroorganizmów, przepuścić przez odpowiednie filtry, więc technologia, która jest wykorzystywana do oczyszczania wody, musi być na odpowiednim poziomie – mówi Kamil Chmiel z MPWiK.


Anna Geryn, Akademickie Radio Luz: - Jaki skok technologiczny spowodował skok jakościowy, że zaczęliście zachęcać: „Pij kranówkę”?


Edyta Turniak: - Tak naprawdę nasza wrocławska kranówka od wielu lat nadaje się do picia. Zwykle się nad tym nie zastanawiamy, ale ona jest na każdym etapie produkcji dokładnie kontrolowana, spełnia wszystkie normy polskie i międzynarodowe. My sami od wielu lat pijemy wodę z kranu i mamy się świetnie.


Macie w MPWiK Centrum Nowych Technologii, już kilkadziesiąt projektów zostało tam zrealizowanych


Edyta Turniak: - Jednym z takich zrealizowanych i wdrażanych projektów jest aplikacja, która służy do namierzania niewielkich wycieków wody.


Czyli nie w sytuacji, kiedy pęka rura i wszyscy wiedzą, że woda wycieka hektolitrami.


Edyta Turniak: - Tego typu awarie łatwo zauważyć, nasze ekipy są o nich informowane, możemy szybko im zaradzić. Ale istnieją wycieki, które są na tyle drobne, że nie widać ich na zewnątrz, a one generują spore straty wody i tutaj właśnie technologia przychodzi nam z pomocą. Wykrywamy nawet najmniejsze wycieki i możemy im zapobiegać. To ma znaczenie zarówno ekonomiczne, ponieważ każda uciekająca woda to strata pieniędzy, ale również ekologiczne, ponieważ staramy się jednak tej wody nie marnować.


Kamil Chmiel
: - Projektów jest bardzo dużo, np. użycie fal dźwiękowych pozwala nam wykrywać usterki nie tylko w sieci wodociągowej, ale również w sieci kanalizacyjnej. Do takich awarii przyczyniają się m.in. drzewa. Bo drzewa działają w taki sposób, że ich korzenie dążą do miejsca, gdzie wody będzie najwięcej. I my, wykorzystując technologię, możemy wykryć te usterki i możemy dokonać napraw nie angażując w to zbyt wielu pracowników. Jesteśmy w stanie do takiego miejsca wpuścić samochód z kamerą, który poruszając się po jakimś obszarze może znaleźć dokładną przyczynę awarii i możemy ją naprawić bez konieczności wchodzenia do środka.


Edyta Turniak
: - Część projektów skupia się też na tym, żeby usprawnić proces oczyszczania w taki sposób, aby pozostawało po nim jak najmniej odpadów. Albo żeby to, co zostanie po oczyszczeniu, jakoś wtórnie wykorzystać.


Moje kolejne pytanie dotyczy pandemii. Wyobrażam sobie, że więcej zużywaliśmy wody, bo zostaliśmy w domy, zaczęliśmy sprzątać, prać…


Kamil Chmiel: - Byliśmy przygotowania na to, że zużycie wody będzie o wiele większe. Na szczęście okazało się, że te zmiany nie były aż tak drastyczne, to były zmiany rzędu jednego procenta.


A ile tak naprawdę zużywamy i dlaczego cały czas słyszymy, że za dużo?


Kamil Chmiel: - Cały czas słyszymy, że za dużo i jest to prawda. Ktoś może powiedzieć: - Ach 70 procent naszej planety jest pokryte wodą, więc nie mamy czym się martwić. Ale większość wody na świecie to jest woda słona, czyli woda w morzach, oceanach. My w Polsce jej wykorzystywać nie możemy, są oczywiście kraje, gdzie takie rzeczy się dzieją, ale technologia nie jest jeszcze na tym poziomie, żeby zapewnić tę wodę na całym świecie. Jest to wyjątkowo kosztowna rzecz, do tego generuje ogromne pokłady soli. Jeśli technologię możemy dopasowywać do surowca i mamy surowiec lepszy niż wodę słoną, to zdecydowanie należy z niego korzystać. A po drugie ta woda słodka, której używać możemy, której jest o wiele mniej, jest bardzo nierównomiernie rozłożona na świecie. I Polska jest na wyjątkowo niekorzystnej pozycji. Bo w skali europejskiej Polska ma piąte miejsce od końca jeśli chodzi o zasoby wody. Cały czas około 30 proc. naszego kraju cierpi na suszę glebową, gdzie faktycznie tej wody jest za mało dla roślin, które mogłyby tam rosnąć. I mimo, że rzeki ciągle płyną, deszcz pada, to tej wody zdaje się być cały czas coraz mniej. Dlatego powinniśmy oszczędzać wodę, bo może jej zabraknąć i już teraz jej brakuje. Są miasta, państwa na świecie, które już teraz borykają się z tym problemem. Najczęściej powtarzanym przykładem jest Kapsztad, gdzie kilka lat temu, zaraz po Mundialu, wody zabrakło i tam jedna osoba miała ograniczenie 50 litrów wody dziennie.


A my ile zużywamy wody we Wrocławiu?


Około 120 litrów. Przy kąpieli, 10-minutowym prysznicu zużywamy ok. 50-70 litrów wody.


A z tych 120 litrów ile można by jeszcze przyciąć? Mniej myć ręce? Z prania zrezygnować? Dopytuję, bo mam wrażenie, że my – indywidualni odbiorcy – jesteśmy najmniej odpowiedzialni za to zużycie wody. Jesteśmy na czubku tej piramidy, natomiast na dole… I tu pytanie, kto więcej zużywa wody, rolnictwo czy przemysł? Bo mam wrażenie, że są różne dane w zależności od kraju.


Edyta Turniak: - Jeśli chodzi o Polskę, to u nas rzeczywiście to przemysł – głównie energetyka – odpowiada za większość zużywanej wody. W Europie na pierwszym miejscu jest rolnictwo. Ta rozbieżność wynika z tego, że my pod względem energetyki jesteśmy jeszcze bardzo mocno oparci na węglu, a wytwarzanie energii z węgla pochłania bardzo dużo wody. Natomiast nie znaczy to, że nasze zużycie osobiste nie ma znaczenia. Każda zaoszczędzona ilość wody ma znaczenie. Być może jedna osoba niewiele zdziała, ale gdyby do pewnych działań włączyli się wszyscy mieszkańcy, nie tylko Wrocławia, ale całego kraju, to ta różnica byłaby odczuwalna. Poza tym w momencie, kiedy my jako mieszkańcy będziemy zwracać na to większą uwagę, będziemy też wywierać większą presję na osoby decyzyjne, które mają już wpływ na to zużycie związane np. z przemysłem.
W krajach zachodniej Europy, gdzie na dole tej piramidy jest rolnictwo, można ludzi namawiać: nie jedzcie mięsa, nie jedzcie wołowiny, bo wyprodukowanie kilograma wołowiny to jest ślad wodny wielkości kilkunastu tysięcy litrów. Ale jak u nas winowajcą jest przemysł, to nawet samoograniczenie związane z dietą nie daje poczucia wpływu.


Kamil Chmiel: - Ślad wodny to jest bardzo ciekawy temat. Obrazuje przede wszystkim to, że kiedy mówimy o zużyciu wody, mówimy „ach, przecież to nie ja, tylko fabryka”, „to nie ja, tylko ferma drobiu”. Ale wszystko co produkujemy, czy energię, czy jedzenie, czy wszystko inne, produkujemy dla nas. I to my to wykorzystujemy, używamy.


Tak samo jest ze śladem węglowym. Nasze decyzje konsumenckie powodują, że rozkręcamy tę machinę.


Kamil Chmiel: - Dokładnie tak. Bardzo często nasze wybory są dosyć nieoczywiste. Ludzie próbują być ekologiczni, i robią to naprawdę z czystego serca, ale często brak świadomości wpływa negatywnie na nasze środowisko. Mówiła pani o mięsie, kiedy do jego produkcji faktycznie zużywa bardzo dużo wody, ale dochodzą to tego różnego rodzaju warzywa, chociażby awokado. Mimo, że jest to wyjątkowo zdrowy owoc, to jednak jego ślad wodny jest ogromny. Bo wyprodukowanie awokado, transportowanie do naszego kraju, magazynowanie i sprzedanie to rząd tysięcy litrów wody za kilka owoców. Trzeba o tym pamiętać. Jeśli staramy się być ekologiczni, należy wybierać rzeczy sezonowe, regionalne. Rzeczy, które są lokalne mają ślad wodny zdecydowanie mniejszy.


Link do rozmowy na platformie AZON: https://zasobynauki.pl/zasoby/wroclawska-kranowka,62632/

Galeria